Cyfra, wynik, efektywność, plany, ciśnienie…
Podobnych przykładów potwierdzenia (lub wprost przeciwnie) skuteczności swoich działań, każdy sprzedawca słyszy niemal codziennie. I choć produkt się zmienia, proces sprzedaży na celu ma jedno – sprawić byś kupił, poczuł potrzebę posiadania. Nawet nie zastanawiając się, do czego mi się to przyda? Jak często będę z tego korzystał? I wreszcie… Jakie korzyści mi to przyniesie? Co w takim razie z doradcą? Czy i czym różni się od sprzedawcy? Przecież w jego codzienność zawodową również wpisana jest sprzedaż, też przecież z czegoś „chleb jeść musi”.
Osobiście uważam, że doradca, pomimo planów, cyfry, efektu (nie oszukujmy się – takie są współczesne realia), jako priorytet powinien stawiać sobie potrzeby klienta. Dobry doradca, który przecież także żyje ze sprzedaży, to taki, który fachowo i profesjonalnie wyjaśni wszelkie wątpliwości, odpowie na pytania, wskaże optymalne rozwiązanie. W końcu, dobry doradca, to taki, który doradzi, tak jak wskazuje sama nazwa jego „zawodu”. Misji…? Na mojej wizytówce napisane jest:
Michał Zagórski – Ekspert finansowy